poniedziałek, 23 lipca 2012

In my house.


środa, 18 lipca 2012

Smile! That's easy!

Czego można nauczyć się od Anglików? Optymizmu!

Kiedy wracam do Polski, a dzieje się to co kilka miesięcy, najbardziej szokującą różnicą nie jest bieda. Nie są to też domy, ulice czy samochody. Największa różnicą są... ponure miny!

W Anglii nikt się nie wykłóca o miejsce  w kolejce do kasy, nikt nie przepycha w wejściu do autobusu. Nikt nie marudzi, gdy ktoś zaparkuje samochód nie na swoim miejscu parkingowym. Nauczyciele w szkole  witają wszystkich uśmiechem, a lekarz zanim zbada, najpierw spyta jak leci i czy syn ma się dobrze.  

Gdy robię zakupy, pani przy kasie zawsze zapyta czy mi pomóc w pakowaniu, ludzie na ulicy uśmiechają się bez powodu, a kierowca w miejskim autobusie  mówi dzień dobry i dowidzenia.

Tak mało trzeba, żeby świat stał się bardziej przyjazny. I kiedy przyjeżdżam do mojej ukochanej Polski, to  właśnie ponure twarze są największym szokiem. Trąbimy, gdy ktoś wyprzedza, marudzimy, że młodzież zajęła miejsce w tramwaju, pan na poczcie zamyka przed nosem okienko, a pani w kiosku nigdy nie ma drobnych by rozmienić 10 złotych.


I jak ta przysłowiowa Pani Halinka, widzimy same problemy.

Nigdy nie chcę stać się Panią Halinką!




czwartek, 12 lipca 2012

'92

Czasami nie można oswoić emigracji, czasami to emigracja oswaja ciebie. Uśmiecha się  łagodnie zachęcając do tańca. Jednak ja dzisiaj tańczę  z moim wiernym wspomnieniem. Walczyka na dwa takty.
Raz, dwa, raz, dwa...


wtorek, 10 lipca 2012

Jaki burak jest każdy widzi.



Kupuję w supermarkecie buraki. Kilogram dokładnie.

Pani przy kasie: Co to jest?
Ja: Słucham??
Pani przy kasie: Jakie to warzywo?
Ja: Buraki
Pani przy kasie: Co?
Ja: Buraki (tutaj mam ochotę cicho zachichotać, ale oczywiście się powstrzymuję)
Pani przy kasie: Nie rozpoznaję tych egzotycznych warzyw.
Ja: TOTALNA KONSTERNACJA.
Pani stojąca za mną: Przecież to nie są egzotyczne warzywa, tylko BURAKI.*


Przypis autorki bloga: Burak po angielsku 'beetroot' jest bardzo popularnym warzywem również tutaj. Jednak nie obwiniam pani, że nie rozpoznała buraka w jego pierwotnej postaci - brudnego ze skórką. Brytyjczycy nie często obcują z takim widokiem. Burak bowiem zazwyczaj jest już obrany, ugotowany i hermetycznie zapakowany w przezroczystej folii. I wtedy już nie każdy wie jak wygląda burak i nie każdy widzi jaki on naprawdę jest.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Lubię mówić z tobą.

Dawno nie pisałam, ale ostatnie dni były niesamowite i śmiem twierdzić,  że Ktoś tam na górze nieźle miesza w moim życiu. Czasami wyobrażam sobie jak Bóg otwiera swój laptop i zatwierdza różne opcje. Otwiera jedne drzwi, zamyka drugie. "Klik" i nagle wszystkie dni w moim kalendarzu zmieniają kolor. Nie, nie jest różowo. Bynajmniej. Jest po prostu inaczej.

W sobotę wyprawiliśmy Oliemu pierwsze dziecięce przyjęcie urodzinowe i było naprawdę świetnie. Oli ma urodziny w sierpniu, ale wtedy nikogo tu nie ma, więc postanowiliśmy urządzić je wcześniej. Przybyło wielu Spidermenów i księżniczek i bawiliśmy się na całego. Przyznam szczerze, że nawet ja, będąc przygnieciona na ziemi kilkoma pięciolatkami, czułam prawdziwą radość. Przecież radość w życiu ma kluczowe znaczenie. Prawda?

Poznałam też Jowitę. Jowita mieszka na farmie, ma tysiące kolczyków w uszach i jest miłą odmianą. 
Czasami zastanawiam się czemu przyciągam moje przeciwieństwa, ale co najbardziej ciekawe, naprawdę te przeciwieństwa lubię. Na przykład taką L.

L. jest elfem, mieszka na wieży i trzepocze skrzydłami. Tak jak Jowita lubi czarny kolor i gdyby tylko mogła, miałaby tatuaż. Motyla na stopie albo na łopatkach. Pisze wiersze, ma skłonność do melancholii i ucieczki. Czasem jest przez ludzi nierozumiana. Czasem to ona nie rozumie innych. Znam ją już dobrze. Kiedy strzeli focha, uśmiecham się do niej. Kiedy jestem u lekarza, wiem że o mnie myśli. Kiedy z nią rozmawiam, nawet mucha przestaje bzyczeć, bo szanuje te chwile.

L. przylatuje do mnie w piątek. Razem ze swoim elfim synkiem będzie u nas 2 tygodnie. Już teraz szykuję poduszki na fotel pod jej plecy i podnóżek na jej bolące nogi. L. umie słuchać. Umie też rozmawiać, rozmawiamy długo, czasem za długo. L. lubi też mówić. Gdyby przestała, ukryte w niej słowa wybuchłyby z siłą cząsteczki Higgsa i zburzyły cały wszechświat.  Nie, nie jest idealna. NIKT nie jest. Jednak jest najbardziej empatyczną osobą jaką znam. I to jej nawiększy skarb - zlepione serce, które bardzo lubię. Lubię ją też za to, że jest. I nie ma w tym żadnej kokieterii. L. zawsze jest. Po drugiej stronie ekranu, telefonu, myśli.  A taki ktoś kto jest to wielki skarb, bo dzisiaj ludzie nie mają czasu by być. L. dziękuję, że jesteś.

Czasami sobie myślę, że ją poznałam, gdyż Bóg właśnie nacisnął odpowiedni klawisz w swoim komputerze.
Nie mogło być inaczej, bowiem elfy nigdy nie zaprzyjaźniają się z człowiekiem.