poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Bezcenna.

Czasami życie samo pisze scenariusz. Nieplanowany, niezapisamy w kalendarzu. 
Ujęcie 20181. Klaps. Akcja. 

Z ogarniętego wojną Jemenu przyleciała ewakuowana w ostatniej chwili teściowa.

Mama Dawida jest niską, drobną blondynką z energią osiemnastoletniej dziewczyny. 
Patrzy na świat pozytywnie i widzi przyszłość w jasnych barwach. Chyba dobrali się z moim teściem idealnie, bo on też zdaje się postrzegać rzeczywistość w różowym kolorze. Szanują się i kochają. Moi teście sa nowocześni, otoczeni technologią i wolną od ideologii myślą. Chociaż mieszkaja w konserwatywnym kraju, w swoim mieszkaniu stworzyli mały Zachód, gdzie ich liberalne poglądy nijak się mają do świata za oknem ich domu w Saanie.

Gdy słucham o Jemenie, o zwyczajach tam panujących, podziałach kulturowych i religijnych to aż nadciąga na mnie huragan emocji. Ciężko mi usiedzieć na miejscu wiedząc, że w tamtejszej kulturze kobiety zjadają na obiad to, czego nie dojedzą mężczyźni, a w autobusie płeć piękna zajmuje ostatnie miejsca. Kobiety nie chodzą na spacery ani nie jeżdżą na rowerze. Nie mogą decydować o swojej przyszłości ani wybrać się na basen, bo ten przeznaczony jest tylko dla chłopców. Nie wychodzą same z domu. Zawsze muszą być całkowicie zakryte, bez względu na wyznanie, inaczej spotkają się z ostracyzmem lub ( jak w Egipcie) z molestowaniem seksualnym.

Teściowa mnie uspokaja. Mówi, że Jemen jest piękny, że ludzie są dobrzy. Wierzę jej. Wiem, że tamtejsze kobiety nawet nie wiedzą co je omija, bo wychowane są tak od dziecka. Mężczyźni na pewno też działają w dobrej wierze, a jednak...

Słuchając opowieści z dalekiego Jemenu doceniam to co mam najcenniejszego: WOLNOŚĆ. Że mogę leżeć na trawie w parku w Tunbridge Wells. Że mogę trzymać Dawida za rękę w centrum handlowym. Mogę iść na studia lub do pracy. Mogę jechać sama pociągiem do Londynu, tylko po to by usiąść w Hyde Parku i posluchac jazzu. Mogę lecieć do Francji albo do Chorwacji, a mój mąż niemal bez przerwy motywuje mnie do rozwoju osobistego. Mogę na ulicy na głos czytać poezję Rilkego albo tańczyć krakowiaka. Mogę wybrać swoją wiarę. Mogę ganiać się z Olim po lesie i wskakwiać do basenu. Mogę wszystko!

Wolność i wolna wola to najcenniejsze przywileje dane ludzkości. Nie nadużywam ich  dla rzeczy niepożytecznych, ale cieszę się nimi. Śniadaniem zjedzonym na balkonie i tańcem w deszczu, wiatrem we włosach i pogaduchami w kawiarni.

Proste? Zwyczajne? Chyba tak. Jednak nie na całym świecie... 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz